CLICK <3
*następny dzień,rano*
***Liam***
'Danielle zrozum ja, ja nie chciałem tego. Przepraszam, nie zostawiaj mnie. Nie odchodź. Nie wychodź. Zrozum ja Cię kocham. Przepraszam skarbie.' Nagle obudziłem się w sali szpitala. Cały spocony, zalany łzami siedziałem obok jej łóżka. Koszmar był straszny. Ona mnie zostawiła. W jednej sekundzie poczułem jak ona się czuła kiedy ja jej to zrobiłem. I pomyśleć, że zrobiłem to tylko dlatego bo nie układało nam się przez kilka dni. Od razu chciałem to zakończyć. Byłem takim dupkiem. Złapałem jej dłoń, przyłożyłem do swojego serca. Tak strasznie chciałem aby poczuła jak żałuje, jak chciałbym cofnąć czas. By być z nią, żeby nic się nie wydarzyło, żebyśmy wciąż byli razem. Nagle przyszedł doktori wyrwał mnie z zamyślenia.
-Dzień dobry, a pan nie wrócił do domu ? - zapytał podchodząc do Danielle.
-Nie, chciałem z nią zostać- odpowiedziałem szybko wycierając łzy z policzków- A co z nią ?
-Jutro powinna się wybudzić z narkozy, dzisiaj założymy jej gips. Jej żebro połamało się na części dlatego będzie potrzebna operacja aby je poskładać. Odbędzie się ona dzisiaj. I w sumie to wszystko. Będzie dobrze- powiedział i posłał ciepły uśmiech w moją stronę. Ostatkami chęci do życia odwzajemniłem go, a on wyszedł z sali zostawiając nas znów samych. Oczy znów napełniały się słonymi łzami. Wstałem z krzesła, podszedłem do okna. Wyjrzałem na park. Szczęśliwe rodziny, pary krążące po okolicy wprawiały w atmosferę ciepła i miłości Zaczęło się we mnie grzać, walnąłem pięścią w parapet, przez świadomość, że to ja spieprzyłem. kurwa to moja wina. Wybiegłem z sali. Tysiące myśli. Nie chciałem teraz z nikim rozmawiać. Wyciągnąłem telefon: kilkadziesiąt połączeń od przyjaciół, kilka smsów. Pierdolić to- pomyślałem i wyłączyłem telefon, chowając go znów do kieszeni. Dzisiaj, nic się nie liczy oprócz niej.
Wyszedłem na świeże powietrze, zacząłem krążyć po tym przeklętym parku z nadzieją. Właśnie? Z jaką nadzieją ? Na wybaczenie ? Chyba mogę już sobie mogę skrócić życie niż tego od niej żądać- myślałem. Usiadłem na jednej z ławek. Zastanawiałem się nad sensem życia, spojrzałem na zegarek 7:52. Niedługo założą jej gips, a potem operacja. Tego było za dużo.
-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA- wstałem i zacząłem krzyczeć . Oczy napełniły się łzami, nie chciałem ukrywać płaczu. Ręce zaczęły wariować. Zresztą myśli też. Miałem dosyć tego życia. Ruszyłem w stronę szpitala z jedną myślą : Danielle tylko ty mnie wciąż trzymasz przy życiu...
***Zayn***
Wstałem. Obruciłem się w stronę śpiącej jeszcze Tay. Przyglądałem się jej idealnej twarzy,rysach, myślałem o jej słodkim uśmiechu, o tym jak się uroczo śmieje. Bez niej brakowało by części mnie, jej. Ale nagle pomyślałem przez kogo się poznaliśmy. Przez Olę. A gdzie ona teraz jest ? W szpitalu. W śpiączce. Matko. Co się z nami wszystkimi stało. Przerwaliśmy trasę, Ola w szpitalu, chciała popełnić samobójstwo, Harry nie wiadomo co zrobił, bo przecież Ola bez powodu by tego nie robiła. Niall się upił,gdzie wogóle jest Kaja ? Ona by do tego nie dopuściła. A gdzie jest Liam i Danielle ? Matko, jakie to trudne do ogarnięcia. Wygramoliłem się z łóżka i poszedłem wziąć prysznic. Kropelki wody zaczęły spadać na moje nagie ciało. Oblewały je całe. Poczułem ulgę, jakbym zmył z siebie wszystkie problemy. Niestety pięciominutowy prysznic nic nie naprawił. Ubrałem spodnie, koszulę w kratę i zszedłem na dół robić jakieś śniadanie. Wyjąłem jajka, cebulę, pomidory i patelnię. Pokroiłem cebule i pomidory, wrzuciłem na rozgrzaną patelenię. Gdy już się podsmażyły zaczełem wbijać jajka. Wszystko się już podsmażyło na tyle że wyłączyłem kuchenkę a patelnię położyłem na środku stołu. Poukładałem talerze i zawołałem resztę. Poczułem się jak za starych czasów. Takie śniadanie były na porządku dziennym. Po chwili usłyszałem pierwsze kroki. Byłem pewny, że na śniadanie pierwszy zejdzie Niall , a jednak się pomyliłem bo pierwsi zeszli Lou i El, potem Taylor i Harry. Wszyscy usiedli do stołu i zaczęli nakładać sobie na talerze jajecznicę. Popatrzyłem na nich krzywo.
-Gdzie jest Niall, Kaja, Dan i Liam? - spytałem trochę zaniepokojony ostatnią dwójką.
Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni, rozejrzeli się po kuchni i nie wiedzieli co odpowiedzieć.
-Dobra muszę Wam coś powiedzieć, póki go z nami nie ma - zaczełem ale nie do końca wiedziałem co powiedzieć dalej- więc. ten . bo wczoraj wieczorem przywiozłem Niall'a z baru. Był zupełnie pijany. Ja nie wiem czemu to zrobił, przecież on się tak nie zachowuje, nie jest taki. I nie było nigdzie Kai, ja nie wiem co się stało ale coś na pewno. Trzeba z nim o tym porozmawiać, i się dowiedzieć. A czy ktoś wie gdzie jest Dan i Liam ?
-No właśnie ja wczoraj dzwoniłam do niech cały wieczór i nikt nie odbiera- powiedziała Eleanor trochę zaniepokojona -Słuchajcie trzeba coś zrobić, nie wiemy gdzie oni są, wczoraj Liam wyleciał nagle ze szpitala jakby się paliło. Wcześniej Dan też wyszła. Nie wiem co się stało, ale trzeba ich znaleźć, wiem że nie są już dziećmi ale ja się o nich boję.
-Zgadzam się- -powiedziała Taylor- Napiszę do nich wiadomości żeby się chociaż odezwali bo się martwimy.
-Dobra- odpowiedziałem - A ja pójdę porozmawiać z Niall'em...
*następny dzień,rano*
***Liam***
'Danielle zrozum ja, ja nie chciałem tego. Przepraszam, nie zostawiaj mnie. Nie odchodź. Nie wychodź. Zrozum ja Cię kocham. Przepraszam skarbie.' Nagle obudziłem się w sali szpitala. Cały spocony, zalany łzami siedziałem obok jej łóżka. Koszmar był straszny. Ona mnie zostawiła. W jednej sekundzie poczułem jak ona się czuła kiedy ja jej to zrobiłem. I pomyśleć, że zrobiłem to tylko dlatego bo nie układało nam się przez kilka dni. Od razu chciałem to zakończyć. Byłem takim dupkiem. Złapałem jej dłoń, przyłożyłem do swojego serca. Tak strasznie chciałem aby poczuła jak żałuje, jak chciałbym cofnąć czas. By być z nią, żeby nic się nie wydarzyło, żebyśmy wciąż byli razem. Nagle przyszedł doktori wyrwał mnie z zamyślenia.
-Dzień dobry, a pan nie wrócił do domu ? - zapytał podchodząc do Danielle.
-Nie, chciałem z nią zostać- odpowiedziałem szybko wycierając łzy z policzków- A co z nią ?
-Jutro powinna się wybudzić z narkozy, dzisiaj założymy jej gips. Jej żebro połamało się na części dlatego będzie potrzebna operacja aby je poskładać. Odbędzie się ona dzisiaj. I w sumie to wszystko. Będzie dobrze- powiedział i posłał ciepły uśmiech w moją stronę. Ostatkami chęci do życia odwzajemniłem go, a on wyszedł z sali zostawiając nas znów samych. Oczy znów napełniały się słonymi łzami. Wstałem z krzesła, podszedłem do okna. Wyjrzałem na park. Szczęśliwe rodziny, pary krążące po okolicy wprawiały w atmosferę ciepła i miłości Zaczęło się we mnie grzać, walnąłem pięścią w parapet, przez świadomość, że to ja spieprzyłem. kurwa to moja wina. Wybiegłem z sali. Tysiące myśli. Nie chciałem teraz z nikim rozmawiać. Wyciągnąłem telefon: kilkadziesiąt połączeń od przyjaciół, kilka smsów. Pierdolić to- pomyślałem i wyłączyłem telefon, chowając go znów do kieszeni. Dzisiaj, nic się nie liczy oprócz niej.
Wyszedłem na świeże powietrze, zacząłem krążyć po tym przeklętym parku z nadzieją. Właśnie? Z jaką nadzieją ? Na wybaczenie ? Chyba mogę już sobie mogę skrócić życie niż tego od niej żądać- myślałem. Usiadłem na jednej z ławek. Zastanawiałem się nad sensem życia, spojrzałem na zegarek 7:52. Niedługo założą jej gips, a potem operacja. Tego było za dużo.
-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA- wstałem i zacząłem krzyczeć . Oczy napełniły się łzami, nie chciałem ukrywać płaczu. Ręce zaczęły wariować. Zresztą myśli też. Miałem dosyć tego życia. Ruszyłem w stronę szpitala z jedną myślą : Danielle tylko ty mnie wciąż trzymasz przy życiu...
***Zayn***
Wstałem. Obruciłem się w stronę śpiącej jeszcze Tay. Przyglądałem się jej idealnej twarzy,rysach, myślałem o jej słodkim uśmiechu, o tym jak się uroczo śmieje. Bez niej brakowało by części mnie, jej. Ale nagle pomyślałem przez kogo się poznaliśmy. Przez Olę. A gdzie ona teraz jest ? W szpitalu. W śpiączce. Matko. Co się z nami wszystkimi stało. Przerwaliśmy trasę, Ola w szpitalu, chciała popełnić samobójstwo, Harry nie wiadomo co zrobił, bo przecież Ola bez powodu by tego nie robiła. Niall się upił,gdzie wogóle jest Kaja ? Ona by do tego nie dopuściła. A gdzie jest Liam i Danielle ? Matko, jakie to trudne do ogarnięcia. Wygramoliłem się z łóżka i poszedłem wziąć prysznic. Kropelki wody zaczęły spadać na moje nagie ciało. Oblewały je całe. Poczułem ulgę, jakbym zmył z siebie wszystkie problemy. Niestety pięciominutowy prysznic nic nie naprawił. Ubrałem spodnie, koszulę w kratę i zszedłem na dół robić jakieś śniadanie. Wyjąłem jajka, cebulę, pomidory i patelnię. Pokroiłem cebule i pomidory, wrzuciłem na rozgrzaną patelenię. Gdy już się podsmażyły zaczełem wbijać jajka. Wszystko się już podsmażyło na tyle że wyłączyłem kuchenkę a patelnię położyłem na środku stołu. Poukładałem talerze i zawołałem resztę. Poczułem się jak za starych czasów. Takie śniadanie były na porządku dziennym. Po chwili usłyszałem pierwsze kroki. Byłem pewny, że na śniadanie pierwszy zejdzie Niall , a jednak się pomyliłem bo pierwsi zeszli Lou i El, potem Taylor i Harry. Wszyscy usiedli do stołu i zaczęli nakładać sobie na talerze jajecznicę. Popatrzyłem na nich krzywo.
-Gdzie jest Niall, Kaja, Dan i Liam? - spytałem trochę zaniepokojony ostatnią dwójką.
Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni, rozejrzeli się po kuchni i nie wiedzieli co odpowiedzieć.
-Dobra muszę Wam coś powiedzieć, póki go z nami nie ma - zaczełem ale nie do końca wiedziałem co powiedzieć dalej- więc. ten . bo wczoraj wieczorem przywiozłem Niall'a z baru. Był zupełnie pijany. Ja nie wiem czemu to zrobił, przecież on się tak nie zachowuje, nie jest taki. I nie było nigdzie Kai, ja nie wiem co się stało ale coś na pewno. Trzeba z nim o tym porozmawiać, i się dowiedzieć. A czy ktoś wie gdzie jest Dan i Liam ?
-No właśnie ja wczoraj dzwoniłam do niech cały wieczór i nikt nie odbiera- powiedziała Eleanor trochę zaniepokojona -Słuchajcie trzeba coś zrobić, nie wiemy gdzie oni są, wczoraj Liam wyleciał nagle ze szpitala jakby się paliło. Wcześniej Dan też wyszła. Nie wiem co się stało, ale trzeba ich znaleźć, wiem że nie są już dziećmi ale ja się o nich boję.
-Zgadzam się- -powiedziała Taylor- Napiszę do nich wiadomości żeby się chociaż odezwali bo się martwimy.
-Dobra- odpowiedziałem - A ja pójdę porozmawiać z Niall'em...